Sylwia & Gerard
Wyobraźcie sobie czerwcowy długi weekend, najprawdopodobniej najgorętsze dni tego lata. Jeden z tych upalnych dni na ślub wybrali Sylwia i Gerard. Żar lał się z nieba, w sumie, przysłowiowo, z każdego się lało. Ale Państwo młodzi byli wniebowzięci. Po pierwsze to najważniejszy dzień w ich życiu, po drugie jako mieszkańcy Anglii zachwycenia byli upalną pogodą, w końcu słońca nie mają tam za dużo:D Ominęła ich największa burza w regionie, która miała miejsce zaledwie kilka kilometrów od kościoła. Niestety oberwało się nieco ich gościom, ale nikt nie wnosił zażaleń. Przygotowania nieco nerwowe, na kilka par rąk, bo przecież zawsze jest za mało czasu. Nawet Grzegorz się do czegoś przydał, oprócz stania z aparatem oczywiście, bo kto lepiej zawiąże krawat, jak nie fotograf 🙂 czasu oczywiście było jak nadto, więc gdy Gerard przyjechał wypasionym autem do Sylwii, nieco za wcześnie :p mogliśmy pogadać, zrobić trochę zdjęć z rodziną, im samym. Popędziliśmy w końcu do kościoła. Tam Oni cały czas wpatrzeni w siebie. Czuć było to szczęście w powietrzu. Wymiana obrączek bez większych problemów i chwilę później bawiliśmy się już na weselu. O tej części nic nie napiszemy, bo przeszła nasze najśmielsze oczekiwania! A jednak wspomnimy o prezencie od rodziców, był to wybuchowy pokaz fajerwerków.
Sesja trochę miejska, trochę sielska. Taka trochę po ichniemu, trochę po naszemu 😉
Musimy, może bardziej chcemy tutaj wspomnieć o milionie ciepłych słów jakie otrzymaliśmy od nich <3 czujemy, że nie będzie to znajomość na chwilę. Na pewno kontakt się nie urwie po odebraniu zdjęć. Czuć te wspólne fluidy 😀
Sylwia, Gerard dzięki, że nam zaufaliście 😉
Suknia : „Eveline Atelier”
Garnitur: Hugo Boss
Spinki do garnituru, krawat: Hawes & Curtis
Zegarek: Hugo Boss
Auto : Chrysler Imperial 1960 r. z Łukowa
Fajerwerki : Efekt Chełm